Music Hall MMF 1.5
Mocną stroną jest dynamika, odczuwana jako gotowość do zagrania głośno oraz z odpowiednim impulsem i atakiem. Nie jest bezkompromisowa, raczej solidna i przewidywalna, oczekiwana od analogowego źródła z tego segmentu cenowego. Płyty 45 RPM wykrzesały dodatkowy potencjał w tym zakresie. Sekcje rytmiczne pracują odważnie, stanowiąc podstawę i osnowę brzmienia. Mniej sugestywnie prezentuje się jego przejrzystość i rozdzielczość. Tutaj część muzycznej tajemnicy może słuchaczowi umknąć. Music Hall MMF-1.5 nie wchodzi głęboko w szczegóły artykulacji, w drobne wybrzmienia. Nie różnicuje odcieni barw. Te zjawiska są w jakimś stopniu uśredniane.
Brzmienie łagodnieje, skupia się wokół średnicy, a eliptyczny szlif Sheltera wnosi miłą dla ucha sygnaturę. Kontrola basu nie stanowi wzoru dla innych. Za to bas sam w sobie brzmi atrakcyjnie, dzięki słyszalnemu dociążeniu w górnym podzakresie. Lekkie poluzowanie jego struktury w większości repertuaru nie irytuje, a nawet ratuje słabe i suche realizacje. Stopę perkusji odczuwa się bardziej jako niski dźwięk, niż jako cios w żołądek. Gitara basowa gra rytm, ale śledzenie jej linii melodycznej zdaje się nieco ograniczone.
W zakresie średnicy jest gęsto i ciepło, chociaż trochę ciemno. Zapewnia to jednak miły dla ucha, obniżony charakter wokali, nieco bardziej męskich, kiedy potrzeba. Ale w przypadku kontratenora nie potrzeba. Także kobiece głosy tracą przez to nieco dźwięczności, ale też – z drugiej strony – unikają krzykliwości. Jeżeli zależy wam na słuchaniu każdego westchnienia, to raczej nie ten adres. To samo dotyczy niuansików artykulacji w grze na skrzypcach czy rozdzielania akordów fortepianu na każdą ze strun. Czy czegoś to ujmuje muzyce? Jeżeli ona sama się broni, to nie, a przecież z inną nie warto spędzać czasu. Gdy zechcecie ją analizować, to uprzedzam – MMF-1.5 nie jest do tego stworzony. On powstał dla przyjemności, a nie obowiązku słuchania.
Wysokie tony nie odrywają się od reszty. Są dobrze zszyte z podstawą brzmienia, przeciętnie dźwięczne; towarzyszą, nie dążąc do dominacji.
Nie ma w nich suchości, szeleszczenia ani syczenia. Są delikatność i zaokrąglenie. Niektóre gramofony potrafią głębiej wnikać w ich strukturę, zróżnicowanie i rozdzielczość – to niezaprzeczalny fakt. Ale też oczywistość w odniesieniu do pozycji tego modelu w katalogu Music Halla. Z tego też powodu muzyka nie dostaje świetlistych skrzydeł, a woli stąpać po ziemi.
Stereofonia jest prezentowana raczej jako skupiona i nie wykracza poza szerokość bazy; nieco bardziej próbuje budować głębię sceny, chociaż i w tym zakresie trudno pisać o szczególnych walorach. Źródła pozorne są blisko siebie, a pomiędzy nimi nie zostaje dużo wolnej przestrzeni, chociaż jak zawsze zależy to również od jakości nagrań. Większość muzyki skupia się w sferze rozpiętej nieco poza linią głośników. Im bliżej jej środka, tym więcej muzyki się tam dzieje, a im bliżej kolumn, tym mniej jest zaskoczeń. W sumie tworzy to jednak komfortowe warunki do skupienia się na muzyce.
Profil brzmieniowy MMF-1.5 preferuje muzykę rozrywkową, rockową, a także podlaną elektroniką. Gramofon potrafi przyjaźnie odtworzyć nawet ostre nagrania oraz dodać masy średnicy, wypełniając bardziej centrum sceny. Nagrania, w których liczą się akustyka, przestrzenność i przejrzystość, brzmią nieco mniej wyraziście. Lekkie zawoalowanie szczegółów może być odczuwalne w akustycznym jazzie, wokalistyce czy kameralnych nagraniach klasycznych. W symfonice, gdzie detal może odgrywa mniejszą rolę, nie stanowi to istotnego odstępstwa. Music Hall dobrze sobie radzi z graniem muzyki głośnej. Nie jest wybredny względem słabszych realizacji i tłoczeń.
Konkluzja
Music Hall MMF-1.5 rzetelnie i wiarygodnie realizuje założenia brzmieniowe dla gramofonów ze swojego przedziału cenowego. Ma mocną konkurencję, jednak powinien znaleźć wielu zainteresowanych, który doceniają brzmienie nasycone, zrelaksowane i sprzyjające długiemu słuchaniu.