" "

Heed Lagrange

HEED LAGRANGE

Jego brzmienie jest niesamowicie otwarte, ale nie jest jasne. Jeśli ktoś uważa, że wzmacniacze lampowe „mulą”, jeśli myśli, że nowe urządzenia firmy Accuphase brzmią zbyt ciemno, a wzmacniacze SPEC-a – słodko, nowe urządzenie Heeda będzie właśnie dla niego. Nie dlatego, że tamte urządzenia robią o źle, a dlatego, że Lagnange robi to inaczej.

Testowany wzmacniacz na ich tle wypada tak, jakby ktoś otworzył przed nami okno. Rezygnując z dopalenia niskiej średnicy i wypełniania wyższego basu, otrzymujemy wspaniałą selektywność. Nowa płyta Agnes Obel pt. Myopia zaczyna się stłumionymi dźwiękami fortepianu. Instrument słychać tak, jakby dobywał się spod wody. To dźwięk przetworzony, ale przypomina to, co zrobił Sławek Jaskułke na płycie Sea, którą nagrał na ćwiczebnym pianinie obłożonym kołdrą (nasza Nagroda Roku 2015; więcej TUTAJ).

W każdym razie, na Myopii mamy intro podane w taki właśnie, oniryczny, stłumiony sposób, z dominującą średnicą. Ale zaraz na pierwszym planie wchodzi, rozstawiony bardzo szeroko po obydwu kanałach (rozfuzowany) wokal piosenkarki z dużą ilością wysokich tonów. To trudne połączenie, ale wzmacniacz Heeda świetnie się w tym odnalazł. Raz, że doskonale zróżnicował te dwa plany – zarówno barwą, jak i przestrzenią. Dwa – nie rozjaśniając wokalu, idealnie „poniósł” go mocno i szeroko, czyli tak, jak zapewne chciał tego producent albumu.

Druga strona pasma jest niebywale dynamiczna i wzmacniacz schodzi bardzo nisko. Na samym dole nie jest tak zwarty, jak duże konstrukcje, a mimo to niczego mu nie brakuje. Powiedziałbym nawet, że wydaje się lepiej trafiać „w punkt”, mocniej dociskać atak niż, skądinąd pod tym względem doskonałe, urządzenia firmy Accuphase. Słyszałem to i z płytą After Hours The Weeknd, czyli z muzyką pop, i z fantastycznym duetem Tony Allen & Hugh Masekela na płycie Rejoice.

Na tej ostatniej płycie ponownie zwróciłem uwagę na czystość i precyzję wysokich tonów. Gdyby to była jakakolwiek inna firma, mogłoby się to źle skończyć. Ale Heed przyzwyczaił nas do naturalnego dźwięku, a nie dźwięku sterylnego. Dzięki większym możliwościom, jakie daje format Lagrange, a także dzięki jego wyższej cenie, dającej konstruktorom większy wachlarz możliwości, firma poszła jeszcze dalej, otwierając górę, bez jej wyostrzania. Dźwięk nie jest więc jazgotliwy, nie jest nawet jasny. Jest po prostu – otwarty.

Ładnie wybrzmiała więc płyta LP Clannad pt. In A Lifetime, czyli pożegnalna antologia tej irlandzkiej grupy. To nagrania zremasterowane cyfrowo i nacięte z plików. Mają lekko przesunięty balans tonalny w kierunku wysokich tonów, a pierwszy utwór ma miejscami nieco przesterowany wokal. Heed pokazał to, nie schował za środkiem pasma – to nie jest urządzenie, które by cokolwiek chowało. Nie doszedł jednak do miejsca, w którym dźwięk by denerwował, przeszkadzał. Po prostu słuchałem tej płyty tak, jak brzmi, bez „owijania w bawełnę”, ale i bez „ostrego cienia mgły”. Co więcej – słuchałem muzyki, a nie dźwięku.

Kiedy z kolei wyciągnąłem z koperty LP Nat ‘King’ Cole’a z masterowanej analogowo płyty Just One Of Those Things otrzymałem pełnię, gęstość, mocny wokal. I coś jeszcze – tuba odzywająca się w utworze otwierającym album bardzo dawno nie była tak dobrze pokazana. Miała świetną, niską barwę i była po prostu klarowna – rzecz przez znaczną część wzmacniaczy pomijana. Co jakiś czas pojawiało się także lekkie, ale namacalne (!) „p”, wychwycone podczas nagrania przez mikrofon, świadcząc o naturalności przekazu tego wzmacniacza.

A to wszystko prze nieskrępowanej dynamice. To chyba dlatego przestrzeń jest tu tak ekspansywna. Nie mamy wyraźnego uwypuklania brył instrumentów i wokali, to nie jest tego typu urządzenie. Jest coś innego – rozmach, oddech. Co ciekawe, bardzo podobnie słychać to na wyjściu słuchawkowym. To był dobry dźwięk i ze słuchawkami HiFiMAN HE-1000 v2 dostałem dynamiczny i otwarty dźwięk. Szukałbym jednak jakiejś cieplejszej konstrukcji, na przykład LCD-3 firmy Audeze, żeby dopełnić trochę środek pasma.

| PODSUMOWANIE

Dawno nie słyszałem u siebie tak otwartego dźwięku – nie z urządzeń, które testowałem. To też dźwięk dynamiczny i ze świetnym basem. Przekaz wydaje się niczym nieskrępowany i wolny od kompresji. Przypominał to, co pokazuje u mnie szwajcarska wkładka X-quisite ST, kosztująca 10 000 euro – to podobny typ myślenia o dźwięku.

Różnicowanie barwowe jest tu niebywałe, co w połączeniu z fantastycznym różnicowaniem w planach dźwiękowych daje dźwięk, w którym mnóstwo się dzieje, w którym jest mnóstwo informacji. To wzmacniacz dla tych, którzy chcą poczuć ekscytację, nerw, pazur, a nie lubią rozjaśnienia. Tego nie ma i nie będzie – będzie natomiast otwarcie i oddech. Jeśli się do tego przyzwyczaimy, wszystkie inne wzmacniacze będą się nam wydawały zgaszone, niemalże zepsute. Wzmacniacz otrzymuje wyróżnienie RED Fingerprint.

Przód i tył | Wzmacniacz Heed Lagrange jest ciężkim urządzeniem o niezwykle zwartej budowie mechanicznej. Jego obudowa wykonana jest z grubych, giętych stalowych blach. Od przodu dokręcono do nich aluminiową ramę, pod która znalazła się akrylowa, czarna płytka. Świeci przez nią, na biało, logo Heeda, a na niebieskawo wyświetlacz pokazujący wybrane wejście. Gałki do zmiany wejść i siły głosu wykonano z aluminium.

Tył obsadzono dobrymi, złoconymi gniazdami RCA z teflonowym dielektrykiem. Przy wejściu gramofonowym mamy zacisk uziemienia. Skrajnie po lewej stronie przykręcono zaślepkę, zamiast której możemy wpiąć kartę przetwornika cyfrowo-analogowego. Bardzo dobre są także złocone gniazda głośnikowe firmy WBT. Gniazdo zasilające IEC zintegrowano z bezpiecznikiem, a nad nim jest mechaniczny wyłącznik zasilania; urządzenie nie ma trybu standby. Wzmacniacz stoi na plastikowych nóżkach. Są one przykręcone dużymi śrubami, łatwo można je będzie więc wymienić na jakieś inne.

Środek | Wnętrze wzmacniacza zostało szczelnie wypełnione. Niewielkie rozmiary są zaletą, ale też naraża się w ten sposób podzespoły na pracę w wysokich temperaturach, a przez to skraca się ich żywotność. Heed Lagrange nie grzeje się zbyt mocno, ma duży radiator, dlatego nie powinno to być problemem.

Środek podzielono na dwie części – po jednej stronie radiatora jest zasilacz, a po drugiej układy wzmacniające. I od razu zaskoczenie, bo w zasilaczu są osobne transformatory dla końcówki mocy i przedwzmacniacza, a ten ostatni osobne uzwojenia wtórne dla lewego i prawego kanału. Obydwa transformatory toroidalne są bardzo duże i mają zalane żywicą środki, co tłumi ich drgania. Obok widać bank kondensatorów – należą one do zasilacza przedwzmacniacza.

Dwa duże kondensatory dla końcówek mocy, część układu Trancap, umieszczono na płytce audio, tuż przy tranzystorach wyjściowych. To bardzo dobre elementy Mundorfa z serii M-Litic, wykonane specjalnie dla Heed Audio, co poświadcza umieszczony na nich napis. Mówiłem przed chwilą o problemach konstruktorów z wysoką temperaturą – te kondensatory mają specyfikację na 105º C, a więc wyższą niż zazwyczaj, przegrzanie im więc nie grozi.

Cały układ wzmacniający zbudowany jest dyskretnie, za pomocą tranzystorów. Najwięcej miejsca zajmuje przedwzmacniacz gramofonowy – to poważny układ, a nie „dodatek”. Są w nim kondensatory polipropylenowe i precyzyjne oporniki, zresztą takie same elementy są w całym układzie. Końcówki mocy pracują w układzie Darligntona, podwie pary tranzystorów bipolarnych firmy ON na kanał. Przykręcono je do dużej płyty z aluminium, a tę do radiatora.

Przełączaniem wejść zajmują się hermetyczne przekaźniki firmy Tamamisawa, a regulacją siły głosu duży potencjometr Alpsa z silnikiem. Obok umieszczono moduł odbiornika Bluetooth. To układ firmy Roving, model RN-52. Niestety nie jest to model przesyłający sygnał hi-res (aptX HD).

Cały układ wygląda bardzo porządnie, zmontowany jest profesjonalnie i z dbałością nawet o drobne szczegóły. Uwagę zwraca głownie rozbudowany, ponadwymiarowy zasilacz i precyzyjne podzespoły w torze audio. Świetnie prezentuje się również przedwzmacniacz gramofonowy.

Dane techniczne:

Wejścia: liniowe – 4 x RCA, gramofonowe – 1 x RCA, HT – 1 x RCA Wyjścia: liniowe – 1 x RCA, głośnikowe
Nominalna moc wyjściowa: 60 W/8 Ω | 100 W/4 Ω
Nominalna moc wyjściowa dla słuchawek: max. 210 mV/75 Ω
Impedancja wejściowa: liniowe – 10 kΩ | gramofonowe – 47 kΩ (100 pF)
Pobór mocy: max. 600 W | bez sygnału wejściowego – 20 W
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 430 x 90 x 345 mm
Waga: 15 kg

Przejdź do strony z całością recenzji