" "

Dynaudio Consequence Ultimate Edition

Nie będę owijać w bawełnę. Ten test był dla mnie jednym z tych najlepszych, jakie udało mi się przeżyć we własnym sanktuarium. Początek z racji odejścia brzmienia kolumn od obecnie faworyzowanego, bezwolnego angażowania słuchacza lekko mnie zaskoczył. Jednak z płyty na płytę opiniowane paczki pokazywały, jak dużo o świetnym dźwięku, inżynierowie Dynaudio wiedzieli już ponad trzydziestu lat temu. To zaś sprawia, że owo nienachalne, ale przy tym zjawiskowo podane nie tylko w kwestii rozmiarów, ale również namacalności i równouprawnienia poszczególnych pasm przenoszenia, granie nie pozwala mi na nic innego, jak określić je jako zjawiskowe. Czy dla każdego? Jak najbardziej. Oczywiście aby takowe uzyskać, potencjalny zainteresowany musi przyłożyć się do skonfigurowania reszty toru ze szczególnym uwzględnieniem sekcji wzmocnienia – kolumny mają niska skuteczność i dość bolesne spadki oporności. Jak to spełni, z pełną odpowiedzialnością za słowa zapewniam, jakiekolwiek roszady w wykorzystującym oceniane kolumny systemie przez długi czas nie będą miały racji bytu. Jest tylko jeden szkopuł. Będący iskrą tego spotkania model Dynaudio Consequence Ultimate Edition trochę ponad rok temu w blasku chwały zszedł ze sceny. Dlatego też targany potencjalnym niepokojem braku drugiego podejścia do ostatecznej decyzji zakupowej, nie mogę zrobić nic innego, jak wystosować do dystrybutora zapytanie o numer konta wraz z kwotą do przelewu, co ni mniej ni więcej, oznacza jedno – popularne Dynki Consequence Ultimate Edition zostają u mnie na stałe. Co prawda nie w jednym, a dwóch słowach zamykając temat – „szach mat”.

Jacek Pazio, Soundrebels

No dobrze, dość tego cukrowania i najwyższy czas na podsumowanie. Czy zatem możemy uznać Dynaudio Consequence Ultimate Edition za niedościgniony ideał i wzór ultra high-endowych kolumn, który wypadałby oprawić w szklaną gablotę i umieścić obok pozostałych wzorców w Sèvres pod Paryżem? Przewrotnie powiem, że tak, jednak z małym „ale”. Jest to bowiem swoisty wzorzec dla wszystkich nad wyraz cierpliwych akolitów bezwzględnej referencji, gdyż aby dostąpić audiofilskiej nirwany wypada zarezerwować sobie co najmniej kwartał na ich wygrzanie i to przy założeniu, iż dysponujemy amplifikacją zdolną owego procesu dokonać. Bądźmy bowiem szczerzy. Bezkompromisowość konstruktorów Dynaudio podczas tworzenia swoistego opus magnum ich radosnej twórczości niesie ze sobą równie hardcore’owe wymagania do reszty towarzyszącego Consequence’om toru, co automatycznie pociąga za sobą nader bolesne wydatki. Jeśli jednak mogą sobie Państwo na taką ekstrawagancję pozwolić, to powiem tak. Lepiej się pospieszcie, bo dostępnych na rynku tytułowych kolumn zostało jak na lekarstwo, a w razie czego o towarzyszące im peryferia będziecie martwili się potem.

Marcin Olszewski, Soundrebels

Przejdź do strony z całością recenzji