Dynaudio Confidence 50
Wrażenia odsłuchowe
Zestawy głośnikowe plasują się najczęściej między dwoma biegunami. Na jednym mamy dźwięk wybitnie analityczny, perwersyjnie dokładny i do bólu neutralny. Na drugim – podbarwiony, ciepły i przyjemny dla ucha. Rzadko się spotyka zestawy, które popadają bez reszty w jedną z tych skrajności, ponieważ bardzo zawężałoby to krąg potencjalnych odbiorców. Oczywiście są też i takie, ale to produkty bardzo niszowe, kierowane do wąskiego grona amatorów o ściśle sprecyzowanych gustach. Na ogół konstruktorzy starają się wypośrodkować cechy brzmienia, które mogłyby wzbudzić kontrowersje (za ostro, za miękko, zbyt chłodno, itp.) i sprawić, by dane głośniki nadawały się wyłącznie do odtwarzania jednego rodzaju repertuaru. Gdzie wobec tego plasują się nowe Confidence 50?
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie będzie łatwa. Nie mam pojęcia, jak Duńczycy to zrobili, ale „pięćdziesiątki” nie dość, że łączą w sobie przeciwstawne i, zdawałoby się, wykluczające się cechy, to w dodatku brzmią niewiarygodnie spójnie! Czary? Chyba nie, raczej solidna inżynieria, technologia i zapewne setki godzin odsłuchów i porównań.
Konkluzja
Z całej wolnostojącej rodziny Confidence właśnie „pięćdziesiątki” spodobały mi się najbardziej. Łączą w sobie najlepsze cechy młodszych i starszych modeli – odpowiednio: precyzję i nasycenie – a już całkiem od siebie dodają nieprzeciętną muzykalność, naturalność i ujmującą bezpośredniość. Duńczycy doskonale wiedzą, jak konstruować idealne kolumny na ludzką miarę.
Bartosz Luboń, Hifi i Muzyka
Przejdź do strony z całością recenzji