Circle Labs V-1000

To niezwykle muzykalna bestyjka, która w swojej cenie (wynikającej z modelu sprzedaży bezpośredniej) jest po prostu nie do pobicia! Gra nieco bardziej miękko, okrągło i ciepło niż Air Tight, co wcale nie znaczy, że obiektywnie miękko, okrągło, czy jakoś szczególnie ciepło – wszystko zależy od tego, z czym ją porównujemy. Słuchając tego samego krążka z wyraźnie inaczej brzmiąca wkładką chciałem poniekąd sprawdzić, czy aby testowany przedwzmacniacz nie narzuca swojego charakteru nie zważając na materiał „wsadowy”. Nic z tych rzeczy. Znane mi już różnice między tymi dwiema wkładkami, oczywiście odrobinę, ale naprawdę jedynie odrobinę, bo KV9 to fenomenalne ramię, zostały bezbłędnie pokazane. Konstatacja tego faktu zajęła mi może minutę, a zaraz potem porwała mnie muzyka.

Tak naprawdę to właśnie jest tą najważniejszą cechą Circle Labs V1000. Słuchając dowolnej muzyki z tym przedwzmacniaczem to ona właśnie jest w tym wszystkim najważniejsza. Polskie urządzenie zna swoją rolę – ma możliwie wiernie przekazać odtwarzane nagranie, jego charakter i atmosferę, acz skupiając uwagę słuchacza na muzyce i związanymi z nią emocjami. Całość podana jest w pięknie uporządkowany, przejrzysty sposób z dobrym drajwem, dynamicznie i z wysokim poziomem energii. Dzięki temu prezentacja ma w sobie coś, co nazwałbym witalnością, ma wysoką ekspresję, ma to coś, co przykuwa uwagę niemal od pierwszej nuty i nie wypuszcza do ostatniej. Dodatkowo, choć jako fan czarnej płyty zwykle tak czy owak niemal nie zwracam uwagi na trzaski, z V1000 jeśli już się one pojawiają to są „spychane” gdzieś tam do tyłu, za muzykę, dzięki czemu kompletnie nie przeszkadzają w odbiorze.

NO WŁAŚNIE W TYM RZECZ, że wiele przedwzmacniaczy gramofonowych, nie tak dobrych jak propozycja Circle Labs, nie będzie w stanie tak dobrze oddać zwłaszcza (choć nie tylko) tego typu, gęstej, złożonej, obejmującej dziesiątki instrumentów, a w przypadku oper także i głosów, muzyki. Ułożenie wszystkich elementów w tak dobrze poukładaną, przejrzystą, a przy tym barwną, dynamiczną, ale i nasyconą energią, a jednocześnie pokazaną z rozmachem w odpowiedniej (choć oczywiście pomniejszonej) skali prezentację jest jednym z największych wyzwań dla wszystkich komponentów audio. Circle Labs V1000 poradził sobie z nim swobodnie, jakby bez wysiłku gwarantując mi wiele godzin wyjątkowych przeżyć.

Testowane urządzenie nie jest najlepszym przedwzmacniaczem gramofonowym, jakiego miałem okazję słuchać. Od tych najlepszych dzieli go jednakże tak niewiele, że nie mam żadnych obiekcji by zaliczyć go do czystego high-endu. Trudno mi ocenić, jaki duży wkład w tak znakomite brzmienie ma własny step-upa Circle Labs, ale na pewno jest istotnym elementem tego osiągnięcia, którym Producent powinien się głośno chwalić! Kto wie (to moja spekulacja, a nie żaden przeciek) może kiedyś zobaczymy w ofercie osobny step-up?

Najważniejszy jest jednakże efekt końcowy, a ten to po prostu (extra)klasa! Brawo panowie, fantastyczna robota! A czytelników informuję, że ekipa Circle Labs nie zawodzi i dostarczyła nam kolejny znakomity produkt. Co więcej, zaryzykuję stwierdzenie, które nie ma bynajmniej deprecjonować dotychczasowych osiągnięć tej marki, ale docenić najnowsze: V1000 to najlepszy produkt w historii Circle Labs. I tyle w tym temacie…

Marek Dyba, High Fidelity

Dane techniczne:

  • Wzmocnienie: MC – 65/70 dB, MM – 45 dB
  • Wejścia: 2 x RCA
  • Regulacja obciążenia wkładki: 10-1000 Ω, 0-320 pF, niezależna dla każdego z wejść
  • Wyjścia: RCA, XLR (zbalansowane)
  • Zakresy krzywych korekcji: 230, 318 (RIAA), 400, 630 μs, 100, 75 (RIAA), 50, 25 μs
  • Długość kabla zasilającego: 1,2 m
  • Lampy: 4 x E88CC/6922
  • Wymiary (wys. x szer. x gł.): 130 x 430 x 365 mm (zasilacz: 83 x 98 x 210 mm)
  • Waga: 9,5 kg (przedwzmacniacz), 2,8 kg (zasilacz)
Przejdź do strony z całością recenzji