Chario Aviator Aria

Nie wiem, czy udało mi się przekazać pewnego rodzaju, gdy trzeba pełną agresji, ale w zdecydowanej rozciągłości, kulturalną stronę opiniowanych kolumn. Obcując z Chario Aviator Aria przenosimy się w świat pełen magii i delikatności, który owszem, nie ma problemu nagle zmienić się w zapisany na płycie Armagedon soniczny, ale tylko w odpowiedzi na zadany sygnał. Każdy inny impuls traktowany jest z wielką pieczołowitością, za co nie tylko ja, ale również wielu z Was dałoby się pokroić. Czy to jest oferta dla każdego? Gdybym napisał, że tak, minąłbym się z prawdą. To co, przez cały test naginałem fakty? Nic z tych rzeczy, gdyż jedynymi osobnikami homo sapiens, którym z Chario może być nie po drodze, będą ortodoksyjni niszczyciele swojego słuchu notorycznym hukiem. Każdy szukający piękna w muzyce – również rockowej – po zapoznaniu się z ich brzmieniem na swoim podwórku, jeśli nie zdecyduje się na zakup, to przynajmniej doceni ich kunszt w szukaniu piękna w każdej wygenerowanej przez system nucie.

Jacek Pazio, Soundrebels

Cóż mogę napisać w ramach małego podsumowania powyższej epistoły? Chyba tylko to, że, przynajmniej moim skromnym zdaniem Chario Aviator Aria nie tylko nie przynoszą wstydu marce, co wręcz pod wieloma względami grają lepiej od swojego starszego rodzeństwa z wyższej serii, czyli recenzowanych przez nas Academy Sovran. Oferują bowiem nie tylko większy wolumen i dynamikę dźwięku, co przede wszystkim zaskakującą homogeniczność przekazu i fenomenalną rozdzielczość przy jednoczesnym niepopadaniu w zbytnią analityczność. Jeśli zatem poszukujecie Państwo odrobiny piękna i słonecznej Italii we własnych czterech kątach a jednocześnie rozglądacie się za możliwie uniwersalnymi kolumnami zdolnymi oddać zarówno barokowe trele, jak i metalową bezpardonowość, to odsłuch tytułowych pięciodrożnych podłogówek wydaje się tyleż wskazany, co oczywisty.

Marcin Olszewski, Soundrebels

Przejdź do strony z całością recenzji