Accuphase P-4500 & C-2150
Nie da się ukryć, że to, o czym rozmawiałem z Akhinori Ohnukim w czwartkowe popołudnie ma pełne pokrycie w rzeczywistości. Accuphase C-2150 & P-4500 są bowiem nad wyraz namacalnym dowodem na to, iż zachowując pełną zgodność wzorniczą z minionymi pokoleniami najnowsze modele japońskiego wytwórcy reprezentują całkowicie nową generację stawiającą nie tylko na eufoniczną delikatność i iście gabinetową elegancję, lecz także na równie wysokiej klasy dynamikę i rozdzielczość. Jednak powyższe zmiany odbywają się nie na drodze rewolucji, lecz w pełni świadomej – bazującej na dotychczasowych doświadczeniach i popartej gruntowną, inżynierską wiedzą ewolucji umożliwiającej sukcesywne udoskonalanie newralgicznych podzespołów i układów. Z takiego stanu rzeczy powinni być zadowoleni zarówno dotychczasowi, wierni akolici marki, jak i nowi nabywcy, którzy bądź to dopiero wkraczają w świat Hi-Fi z wyższej półki i High-Endu, bądź do tej pory nie do końca było im po drodze z dźwiękową elegancją niespecjalnie korelującą z cięższymi i bardziej brutalnymi odmianami metalu.
Marcin Olszewski, Soundrebels
Tak, wiem, wielu z Was po przeczytaniu tych kilku akapitów ze zdziwieniem przeciera oczy. Jednak zapewniam wszystkich niedowiarków, ja przeżyłem podobne zaskoczenie. Naturalnie bardzo pozytywne, ale zaskoczenie, że zazwyczaj uważany za orędownika sonicznego miodu pitnego Accuphase potrafi pokazać się od strony wojownika o obóz miłośników lubujących się w ataku, szybkości przy solidnej dawce kontrolowanej energii. Niemożliwe? Niestety nic innego, jak zachęcenie Was do prób we własnych zestawach nie przychodzi mi do głowy. Dalsze zachwalanie z mojej strony zwyczajnie nie ma sensu, gdyż mogłoby to zakrawać o lobbing, a tytułowy konglomerat wzmacniający niczego takiego nie potrzebuje. Wystarczy dać mu szansę.
Jacek Pazio, Soundrebels
Przejdź do strony z całością recenzji