" "

Accuphase C-3900

Jak Accuphase C-3900 gra? Z jednej strony mówię przecież o dociążeniu, a z drugiej o otwartości, podkreślam aksamitność tego dźwięku, ale muszę też dodać, że średni bas jest dość konturowy i nie jest tak miękki, jak z urządzeń lampowych. Chwalę wreszcie znakomitą przestrzenność, dodając, że rysowanie brył nie jest nieco gorsze. Jak to więc zebrać w jedną całość? Niestety nie pomogę w tym państwu, bo mówimy o wysokim high-endzie, a tutaj dychotomie w rodzaju ‘zły-dobry’, ‘jasny-ciemny’, ‘wysoki-niski’ są bezużyteczne, a opis dźwięku musi iść w poprzek nich.

A jest tak, że testowany przedwzmacniacz nie jest urządzeniem równie otwartym, jak wcześniejsze przedwzmacniacze tej firmy, głównie z lat 90. i początku 2000. Ale nie dlatego, że dostajemy z nim mniej dźwięków, a dlatego, że – uwaga! – jest ich więcej, przez co brzmienie jest pełniejsze, a ostatecznie – bardziej naturalne. Już C-3850 to potrafił, ale teraz słychać, że da się to pociągnąć jeszcze głębiej, przez co dźwięk jest z jednej strony aksamitny, a z drugiej rozdzielczy i szczegółowy. Spostrzeżenia te potwierdza doskonała przestrzenność testowanego przedwzmacniacza.

Bas jest tu mocny, dopalony, co nadaje przekazowi duży wolumen i osadza go pewnie na mocnej bazie. To jest odstępstwo od absolutnej neutralności, ale wielu melomanom i fanom muzyki się spodoba. Accuphase jest też znakomitym wzmacniaczem słuchawkowym, co warto wziąć pod uwagę, i jest również fenomenalnie funkcjonalny. To po prostu wysoki high-end, nie tylko jeśli chodzi o dźwięk, ale i budowę oraz wyposażenie – a to już jest naprawdę rzadkie, wręcz unikatowe połączenie. Zachęcam do długich, spokojnych odsłuchów – będziecie państwo pod wrażeniem.

A ja nie mam innego wyjścia, tylko przyznaję urządzeniu nasze najwyższe wyróżnienie: GOLD FINGERPRINT.

Wojciech Pacuła, High Fidelity

Przejdź do strony z całością recenzji